Dzisiejszy wpis ma charakter wybitnie obrazkowy. Nie chcę opisywać co widać na fotografiach, niech wystarczy króciutki komentarz.
Plaże na pd-zach krańcu Afryki bywają kamieniste. Może są one mniej przyjazne zwolennikom leżenia plackiem, ale za to są dalece bardziej malownicze.
Samotna mewa w zatoce Hout Bay ( w Afrikaans – Houtbai – czyli Zatoka Drewna). To tu odbywał się w XVII w., w czasach kolonii holenderskiej załadunek drewna na statki. Drewno to stanowiło główny budulec nowych posiadłości,a jego wycinka była na tyle skuteczna, że obecnie w tym rejonie nie uświadczysz drzew.
Sceneria jak z Hitchcocka.
Cape Seals czyli Foczy Przyladek na Wyspie Duikera. Tysiące fok na samej wyspie i drugie tyle baraszkujących w wodach Atlantyku.
Widok na Cape Town od strony oceanu.
Plaża pingwinów w okolicy Kapsztadu. Ptaki zaanektowały ten teren tak skutecznie, że – szanując ich prawo- utworzono tam obszar tylko im dedykowany, z możliwością przyglądania się ich życiu.
W Polsce te pingwiny można oglądać w pięknym basenie w sąsiedztwie wrocławskiego Afrykarium- Wrocław
Jaszczurka kompletnie niewzruszona zaciekawieniem i zabiegami by ja sfotografować, wdzięczny ( bo nieruchomy) obiekt 😉
Przylądek Dobrej Nadziei – najbardziej wysunięty na Pd-Zach. kraniec kontynentu.
Plaże Clifton.
Łodzie rybackie w Hout Bay – dzięki pracy rybaków oferta ryb i owoców morza jest w tym rejonie bardzo bogata.
Kolejny odcinek będzie poświęcony winnicom i gajom oliwnym.